niedziela, 15 września 2019
30-dniowe Wyzwanie Fantastyczne. Dzień 15: Ulubiona broń fantastyczna?
Lilarcor - dwuręczny gadający miecz który znajdziemy oczywiście w Baldurze. Legenda głosi że jest w nim zaklęta dusza Lawrenca Lilacora. I aż sobie pozwolę skopiować notkę na jego temat:
"Lawrence Lilarcor był znany, nie z odwagi, ale z głupoty. Jak mówi opowieść, chełpliwy Lilarcor opuścił swoją wioskę za namową swych przyjaciół, aby pokazać, że tylko "wielki bohater" może zmierzyć się z przebiegłym Treantem. Wędrował zimą przez wiele dni, aż w końcu, w gorączce, znalazł swój cel i rozpoczęły się epickie zapasy. Niestety (a raczej na szczęście), "Treant" był niczym więcej jak tylko zwykłym, starym dębem. To mogłoby zakończyć tę historię, ale Lilarcor, który wyruszając nie wiedział, czym jest Treant, nie zdołał domyślić się prawdy. W końcu wyrwał dąb z korzeniami i dumnie maszerując w kierunku domu ogłosił się bohaterem. Tak narodziła się epickich rozmiarów komedia, a z czasem nazwisko Lilarcor stało się synonimem głupca w wielu opowieściach. Nie wiadomo czy ta magiczna broń to sam Lilarcor, być może uwięziony przez złego maga lub inne zrządzenie losu, ale pewne jest to, że działa na poziomie jego zdolności. Jeśli to on, to nigdy nie narzekał na swoje uwięzienie. Może nie zdaje sobie sprawy, albo nie dba o to, że nie jest już człowiekiem. Jako broń, Lilarcor ma swoje zastosowania, ale wielu wojowników zrezygnowało z niego. Komentarze takie jak "Auć, to musiało boleć", "O tak! Rany, ale dobry jestem" i "Uważaj bo moje ukąszenie może... może... może zranić albo coś" są udręką dla umysłu wojownika."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz